Konrad Wallenrod (Adam Mickiewicz) - Treść strona nr 2

Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków

Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line.
Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.


UWAGA: SUPER STRESZCZENIA

Szkolne lektury / Konrad Wallenrod - Adam Mickiewicz / Treść

::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::


poprzednia strona

>
Już włos miał siwy i zwiędłe jagody,

Napiętnowane starością cierpienia -

Trudno odgadnąć: zdarzały się chwile,

W których zabawy młodzieży podzielał,

Nawet niewieścich gwarów słuchał mile,

Na żarty dworzan żartami odstrzelał

I sypał damom grzecznych słówek krocie,

50 Z zimnym uśmiechem, jak dzieciom łakocie.

Były to rzadkie chwile zapomnienia;

I wkrótce, lada słówko obojętne,

Które dla drugich nie miało znaczenia,

W nim obudzało wzruszenia namiętne;

Słowo: ojczyzna, powinność, kochanka,

O krucyjatach i o Litwie wzmianka,

Nagle wesołość Wallenroda truły;

Słysząc je, znowu odwracał oblicze,

Znowu na wszystko stawał się nieczuły

60 I pogrążał się w dumy tajemnicze.

Może, wspomniawszy świętość powołania,

Sam sobie ziemskich słodyczy zabrania.

Jedne znał tylko przyjaźni słodycze,

Jednego tylko wybrał przyjaciela,

Świętego cnotą i pobożnym stanem:

Był to mnich siwy, zwano go Halbanem.

On Wallenroda samotność podziela;

On był i duszy jego spowiednikiem,

On był i serca jego powiernikiem.

70 Szczęśliwa przyjaźń! świętym jest na ziemi,

Kto umiał przyjaźń zabrać ze świętemi.



Tak naczelnicy zakonnej obrady

Rozpamiętują Konrada przymioty;

Ale miał wadę - bo któż jest bez wady?

Konrad światowej nie lubił pustoty,

Konrad pijanej nie dzielił biesiady.



Wszakże zamknięty w samotnym pokoju,

Gdy go dręczyły nudy lub zgryzoty,

Szukał pociechy w gorącym napoju;

80 I wtenczas zdał się wdziewać postać nową,

Wtenczas twarz jego, bladą i surową,

Jakiś rumieniec chorowity krasił;

I wielkie, niegdyś błękitne źrenice,

Które czas nieco skaził i przygasił,

Ciskały dawnych ogniów błyskawice;

Z piersi żałośnie westchnienie ucieka

I łzą perłową nabrzmiewa powieka,

Dłoń lutni szuka, usta pieśni leją,

Pieśni nucone cudzoziemską mową,

90 Lecz je słuchaczów serca rozumieją.

Dosyć usłyszeć muzykę grobową,

Dosyć uważać na śpiewaka postać:

W licach pamięci widać natężenie,

Brwi podniesione, pochyłe wejrzenie,

Chcące z głębiny ziemnej coś wydostać;

Jakiż być może pieśni jego wątek? -

Zapewne myślą, w obłędnych pogoniach,

Ściga swą młodość na przeszłości toniach. -

Gdzież dusza jego? - W krainie pamiątek.



100 Lecz nigdy ręka, w muzycznym zapędzie,

Z lutni weselszych tonów nie dobędzie;

I lica jego niewinnych uśmiechów

Zdają się lękać, jak śmiertelnych grzechów.

Wszystkie uderza struny po kolei

Prócz jednej struny - prócz struny wesela.

Wszystkie uczucia słuchacz z nim podziela,

Oprócz jednego uczucia - nadziei.



Nieraz go bracia zeszli niespodzianie

I nadzwyczajnej dziwili się zmianie.

110 Konrad zbudzony zżymał się i gniewał,

Porzucał lutnię i pieśni nie śpiewał;

Wymawiał głośno bezbożne wyrazy,

Cóś Halbanowi szeptał po kryjomu,

Krzyczał na wojska, wydawał rozkazy,

Straszliwie grozi:, nie wiadomo komu.

Trwożą się bracia, - stary Halban siada

I wzrok zatapia w oblicze Konrada,

Wzrok przenikliwy, chłodny i surowy,

Pełen jakowejś tajemnej wymowy.

120 Czy cóś wspomina, czyli cóś doradza,

Czy trwogę w sercu Wallenroda budzi,

Zaraz mu chmurne czoło wypogadza,

Oczy przygasza i oblicze studzi.

Tak na igrzysku, kiedy lwów dozorca,

Sprosiwszy pany, damy i rycerze,

Rozłamie kratę żelaznego dworca,

Da hasło trąbą; wtem królewskie źwierzę

Grzmi z głębi piersi, strach na widzów pada;

Jeden dozorca kroku nie poruszy,

130 Spokojnie ręce na piersiach zakłada

I lwa potężnie uderzy - oczyma,

Tym nieśmiertelnej talizmanem, duszy

Moc bezrozumną na uwięzi trzyma .



II



Z Maryjenburskiej wieży zadzwoniono,

Z obradnej sali idą do kaplicy,

Najpierwszy komtur, wielcy urzędnicy,

Kapłani, bracia i rycerzy grono.

Nieszpornych modłów kapituła słucha

I śpiewa hymny do Świętego Ducha.


następna strona



::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::




Centrum ogrodowe




Archiwum lektur szkolnych istnieje od sierpnia 2005, mapa serwisu Polityka prywatności
Autor skryptów: Przemysław Krajniak, Skrypty PHP