Faraon (Bolesław Prus) - Tom Pierwszy Rozdział XVI strona nr 2

Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków

Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line.
Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.


UWAGA: SUPER STRESZCZENIA

Szkolne lektury / Faraon - Bolesław Prus / Tom Pierwszy Rozdział XVI

::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::


poprzednia strona

go widzą.


    "Aha! - pomyślał śmiejąc się. - Moja czcigodna matka i jego dostojność minister radzi by wywabić mnie stąd przed powrotem jego świątobliwości..."


    Nadszedł miesiąc Tobi, koniec października i początek listopada. Nil opadł na wysokość półtora człowieka, co dzień odsłaniając nowe płaty czarnej, grząskiej ziemi. Gdziekolwiek ustąpiły wody, zaraz w tym miejscu ukazywała się wąska socha ciągniona przez dwa woły. Za sochą szedł nagi oracz, obok wołów poganiacz z krótkim batem, a za nim siewca, który brnąc po kostki w mule niósł w fartuchu pszenicę i rzucał ją pełnymi garściami.


    Zaczynała się dla Egiptu najpiękniejsza pora roku - zima. Ciepło nie przechodziło piętnastu stopni, ziemia szybko pokrywała się szmaragdową zielonością, spomiędzy której wytryskały narcyzy i fiołki. Woń ich coraz częściej odzywała się wśród surowego zapachu ziemi i wody.


    Już kilka razy statek, niosący czcigodną panią Nikotris i namiestnika Herhora, ukazywał się w pobliżu mieszkania Sary. Za każdym razem książę widział matkę swoją wesoło rozmawiającą z ministrem i przekonywał się, że w ostentacyjny sposób nie patrzą w jego stronę, jakby mu chcieli okazać lekceważenie.


- Poczekajcie! - szepnął rozgniewany następca - przekonam was, że i ja się nie nudzę...


    Gdy więc jednego dnia, niedługo przed zachodem słońca, ukazała się na tamtym brzegu złocona łódź królewska, której purpurowy namiot zdobiły w rogach strusie pióra, Ramzes kazał przygotować czółno na dwie osoby i powiedział Sarze, że z nią popłynie.


- Jehowo! - zawołała składając ręce. - Ależ tam jest wasza matka i namiestnik.


- A tu będzie następca tronu. Weź twoją arfę, Saro.


- Jeszcze i arfę?... - zapytała drżąc. - A jeżeli wasza czcigodna matka zechce mówić z tobą?... Chyba rzucę się w wodę!...


- Nie bądź dzieckiem, Saro - odparł śmiejąc się książę. - Jego dostojność namiestnik i moja matka bardzo lubią śpiew. Możesz więc nawet zjednać ich, jeżeli zaśpiewasz jaką ładną pieśń żydowską. Niech tam będzie co o miłości...


- Nie umiem takiej - odpowiedziała Sara, w której słowa księcia zbudziły otuchę. Może naprawdę jej śpiew spodoba się potężnym władcom, a wówczas?...


    Na dworskim statku spostrzeżono, że następca tronu siada z Sarą do prostej łodzi i nawet sam wiosłuje.


- Czy widzisz, wasza dostojność - szepnęła królowa do ministra - że on wypływa naprzeciw nam ze swoją Żydówką?...


- Następca znalazł się tak poprawnie w stosunku do swoich żołnierzy i chłopów i okazał tyle skruchy usuwając się z granic pałacu, że wasza cześć możesz mu przebaczyć to drobne uchybienie - odparł minister.


- O, gdyby nie on siedział w tej łupince, kazałabym ją rozbić!... - rzekła z gniewem dostojna pani.


- Po co? - spytał minister. - Książę nie byłby potomkiem arcykapłanów i faraonów, gdyby nie szarpał tych wędzideł jakie, niestety! narzuca mu prawo lub nasze, być może, błędne zwyczaje. W każdym razie dał dowód, że w ważnych wypadkach umie panować nad sobą. Nawet potrafi uznać własne uchybienia, co jest przymiotem rzadkim, a nieocenionym u następcy tronu.


    To samo zaś, że książę chce nas drażnić swoją ulubienicą, dowodzi, że boli go niełaska, w jakiej znalazł się, zresztą z najszlachetniejszych pobudek.


- Ale ta Żydówka!... - szeptała pani mnąc wachlarz z piór.


- Już dziś jestem o nią spokojny - mówił minister. - Jest to ładne, ale głupiutkie stworzenie, które ani myśli, ani potrafiłoby wyzyskać wpływu nad księciem. Nie przyjmuje prezentów i nawet nie widuje nikogo, zamknięta w swojej niezbyt kosztownej klatce. Z czasem może nauczyłaby się korzystać ze stanowiska książęcej kochanki i choćby tylko zubożyć skarb następcy o kilkanaście talentów. Nim to jednak nastąpi, Ramzes znudzi się nią...


- Bodajby przez twoje usta przemawiał Amon wszystkowiedzący.


- Jestem tego pe

następna strona



::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::




Centrum ogrodowe




Archiwum lektur szkolnych istnieje od sierpnia 2005, mapa serwisu Polityka prywatności
Autor skryptów: Przemysław Krajniak, Skrypty PHP