Faraon (Bolesław Prus) - Tom Pierwszy Rozdział XVI strona nr 1

Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków

Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line.
Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.


UWAGA: SUPER STRESZCZENIA

Szkolne lektury / Faraon - Bolesław Prus / Tom Pierwszy Rozdział XVI

::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::


Tak wyglądały, zresztą dość rzadkie, chwile naj- większego zbliżenia między Sarą i jej książęcym kochankiem. Wydawszy bowiem rozkazy Patroklesowi i naczelnemu rządcy dóbr, następca tronu większą część dnia przepędzał za folwarkiem, zazwyczaj na czółnie. I albo płynąc po Nilu chwytał siatką ryby, które tysiącami uwijały się w błogosławionej rzece, albo dostawał się na moczary i ukryty między wysokimi łodygami lotosów strzelał z łuku do dzikiego ptactwa, którego krzykliwe stada krążyły gęsto jak muchy. Lecz i wówczas nie opuszczały go myśli ambitne; więc z polowania zrobił sobie rodzaj kabały czy wróżby. Nieraz, widząc stado żółtych gęsi na wodzie, naciągał łuk i mówił:


- Jeżeli trafię, będę kiedyś jako Ramzes Wielki...


    Pocisk cicho świsnął i przeszyty ptak trzepocząc skrzydłami wydawał tak bolesne krzyki, że na całym moczarze robił się ruch. Chmury gęsi, kaczek i bocianów porywały się w górę i zatoczywszy wielkie koło nad umierającym towarzyszem spadały w inne miejsca.


    Gdy ucichło, książę ostrożnie przesuwał łódkę dalej, kierując się chwianiem trzcin i urywanymi głosami ptaków. A gdy między zielonością spostrzegł płat czystej wody i nowe stado, znowu naciągał łuk i mówił:


- Jeżeli trafię, będę faraonem. - Jeżeli nie trafię...


    Strzała tym razem uderzyła w wodę i odbiwszy się kilka razy od jej powierzchni znikła między lotosami. A roznamiętniony książę wypuszczał coraz nowe pociski zabijając ptaki lub tylko płosząc stada. Z folwarku poznawano, gdzie jest, po wrzeszczących chmurach ptactwa, które co chwila zrywało się i krążyło nad jego łodzią.


    Gdy nad wieczorem zmęczony wracał do willi, Sara już czekała w progu z miednicą wody, dzbanem lekkiego wina i wieńcami róż. Książę uśmiechał się do niej, głaskał po twarzy, lecz patrząc w jej pełne tkliwości oczy myślał:


    "Ciekawym, czy ona potrafiłaby bić egipskich chłopów jak jej zawsze wylęknieni krewni?... O, moja matka ma słuszność nie ufając Żydom, choć - Sara może być inna..."


    Raz, wróciwszy niespodziewanie, zobaczył na dziedzińcu przed domem bardzo liczną gromadę nagich dzieci, wesoło bawiących się. Wszystkie były żółte i na jego widok rozbiegły się z krzykiem jak dzikie gęsi na moczarze. Nim wszedł na taras domu, znikły, że nawet śladu nie zostało.


- Cóż to za drobiazg - spytał Sary - który tak przede mną ucieka?


- To dzieci twoich sług - odparła.


- Żydów?


- Moich braci...


- Bogowie! jakże mnożnym jest ten naród - roześmiał się książę. - A któż jest ten znowu?... - dodał wskazując na człowieka, który lękliwie wyglądał zza muru.


- To Aod, syn Baraka, mój krewny... On chce służyć tobie, panie. Czy mogę go przyjąć?...


    Książę wzruszył ramionami.


- Twój jest folwark - odparł - możesz przyjmować wszystkich, kogo zechcesz. Tylko jeżeli ci ludzie będą się tak mnożyli, niedługo opanują Memfis...


- Nie cierpisz braci moich?... - szepnęła Sara, z trwogą patrząc na Ramzesa i obsuwając mu się do nóg.


    Książę zdziwiony spojrzał na nią.


- Ja o nich nawet nie myślę - odparł dumnie.


    Drobne te zajścia, które ognistymi kroplami padały na duszę Sary, nie zmieniły dla niej Ramzesa. Zawsze był jednakowo życzliwy i pieścił ją jak zwykle, choć coraz częściej jego oczy biegły na drugą stronę Nilu i opierały się na potężnych pylonach zamku.


    Wnet spostrzegł, że nie tylko on tęskni na swoim dobrowolnym wygnaniu. Pewnego dnia bowiem od tamtego brzegu odbiła strojna barka królewska, przepłynęła Nil w stronę Memfisu, a potem zaczęła krążyć tak blisko folwarku, że Ramzes mógł poznać osoby siedzące w niej.


    Jakoż poznał pod purpurowym baldachimem swoją matkę między dworskimi damami, a naprzeciw niej, na niskiej ławce, namiestnika Herhora. Wprawdzie nie patrzyli na folwark, ale książę zgadł, że

następna strona



::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::




Centrum ogrodowe




Archiwum lektur szkolnych istnieje od sierpnia 2005, mapa serwisu Polityka prywatności
Autor skryptów: Przemysław Krajniak, Skrypty PHP