Pan Wołodyjowski (Henryk Sienkiewicz) - Rozdział XX strona nr 2

Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków

Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line.
Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.


UWAGA: SUPER STRESZCZENIA

Szkolne lektury / Pan Wołodyjowski - Henryk Sienkiewicz / Rozdział XX

::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::


poprzednia strona

rzyklęknę i Panu Jezusowi się polecę...


      I wyszedł.


      W pół korytarzyka spotkał przy schodach Basię, w tym samym miejscu, w którym uniesiona gniewem, zdradziła tajemnicę Krzysi i Ketlinga. Ale teraz Basia stała oparta o mur zanosząc się od płaczu.


      Rozczulił się na ten widok pan Michał nad własnym losem; wstrzymywał się dotąd, jak mógł, ale w tej chwili pękły tamy żalu i łzy potokiem popłynęły mu z oczu.


- Czego waćpanna płaczesz? - zawołał żałośnie.


      Basia podniosła główkę i wtykając jak dziecko to jedną, to drugą piąstkę w oczy, zanosząc się i chwytając w otwarte usta powietrze odpowiedziała mu ze łkaniem:


- Tak mi żal!... O dla Boga! o Jezu!... Pan Michał taki zacny, taki poczciwy!... O dla Boga!..


      Wówczas on schwycił jej ręce i począł całować z wdzięczności i rozrzewnienia.


- Bóg ci zapłać! Bóg ci zapłać za serce! - rzekł. - Cicho, nie płacz!


      Lecz Basia tym bardziej poczęła łkać i zanosić się. Każda żyłka trzęsła się w niej z żalu, ustami poczęła chwytać coraz spieszniej powietrze, na koniec, tupiąc nóżkami z uniesienia, jęła wołać tak głośno, aż rozlegało się po całym korytarzu :


- Głupia Krzysia! ja bym wolała jednego pana Michała niż dziesięciu Ketlingów! Ja pana Michała kocham z całej siły... lepiej niż ciotkę, lepiej... niż wujka... lepiej niż Krzysię!...


- Dla Boga! Basiu! - zawołał mały rycerz.


      I chcąc pohamować jej uniesienie chwycił ją w objęcia, a ona przytuliła się z całej siły do jego piersi, tak że uczuł jej serce bijące jak w zmęczonym ptaku, więc objął ją jeszcze krzepciej i tak trwali.


      Nastało długie milczenie.


- Basiu ! zechceszże ty mnie? - ozwał się mały rycerz.


- Tak! tak! tak! - odpowiedziała Basia.


      Na tę odpowiedź i jego z kolei chwyciło uniesienie, przycisnął usta do jej różanych dziewiczych ustek i znów tak trwali.


      Tymczasem zaturkotała bryczka i pan Zagłoba wpadł do sieni, następnie do jadalnej izby, w której siedzieli stolnik z żoną.


- Nie ma Michała ! - krzyknął jednym tchem. - Szukałem wszędzie ! Pan Krzycki mówił, że widział ich z Ketlingiem! Pewno się bili!


- Michał jest - odpowiedziała pani stolnikowa - przywiózł Ketlinga i oddał mu Krzysię!


      Słup soli, w który żona Lota została zamieniona, pewnie mniej osłupiałą miał minę niż w tej chwili pan Zagłoba. Czas jakiś trwało zupełne milczenie, po czym stary szlachcic przetarł oczy i spytał:


- Hę?


- Krzysia z Ketlingiem tu obok siedzą, a Michał poszedł się modlić- odrzekł stolnik.


      Pan Zagłoba wszedł bez chwili wahania się do izby i choć już wiedział o wszystkim, zdumiał się powtórnie, widząc Ketlinga i Krzysię siedzących czołem w czoło. Oni zerwali się, zmieszani bardzo i nie umiejący słowa przemówić, zwłaszcza że za panem Zagłobą weszli i stolnikostwo.


- Życia nie starczy na wdzięczność Michałowi! - rzekł wreszcie Ketling.


- Jego to dzieło szczęście nasze !


- Szczęść wam Boże! - rzekł stolnik. - Michałowi nie będziem się przeciwić!


      Krzysia osunęła się w objęcia pani stolnikowej i poczęły płakać obie. Pan Zagłoba był jakby ogłuszony. Ketling pochylił się do kolan stolnikowych jak yn do ojcowskich, ów zaś podniósł go i - widać z nawału myśli albo konfuzji - rzekł:


- A pana Ubysza pan Deyma usiekł! Michałowi dziękuj, nie mnie!


      Po chwili zaś spytał:


- Żono, jak to było owej białogłowie na przezwisko?


      Lecz pani stolnikowa nie miała czasu na odpowiedź, bo w tej chwili wbiegła asia, bardziej zadyszana niż zwykle, bardziej różowa niż zwykle, z czupryną padniętą na oczy bardziej niż zwykle, przyskoczyła do Ket

następna strona



::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::




Centrum ogrodowe




Archiwum lektur szkolnych istnieje od sierpnia 2005, mapa serwisu Polityka prywatności
Autor skryptów: Przemysław Krajniak, Skrypty PHP