Pan Wołodyjowski (Henryk Sienkiewicz) - Rozdział XIX strona nr 1

Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków

Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line.
Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.


UWAGA: SUPER STRESZCZENIA

Szkolne lektury / Pan Wołodyjowski - Henryk Sienkiewicz / Rozdział XIX

::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::


Ujrzeli go odjeżdżającego stolnikostwo, a także pan Zagłoba, i niepokój ogarnął wszystkie serca, więc pytali się wzajemnie oczyma, co się stało i dokąd jedzie?


- Boże wielki ! - zawołała pani stolnikowa - jeszcze gdzie na Dzikie Pola ruszy i nie ujrzę go więcej w życiu!


- Albo w klasztorze za przykładem tamtej błaźnicy się zamknie! - rzekł zdesperowany pan Zagłoba.


- Tu trzeba radzić! - dodał stolnik.


      Wtem otworzyły się drzwi i do pokoju wpadła jak wicher Basia, wzburzona, blada i zatkawszy oczy palcami, tupiąc zarazem na środku izby jak małe dziecko zaczęła piszczeć:


- Rety! ratujcie! Pan Michał pojechał zabić Ketlinga! Kto w Boga wierzy, niech leci za nim hamować! Rety! rety!...


- Co ci jest, dziewczyno? - zawołał chwytając jej ręce Zagłoba.


- Rety! Pan Michał zabije Ketlinga! Przeze mnie krew się poleje, a Krzysia umrze, wszystko przeze mnie!


- Gadaj! - krzyknął potrząsając nią Zagłoba. - Skąd wiesz? Dlaczego przez ciebie?


- Bom mu w złości powiedziała, że oni się miłują, że Krzysia dla Ketlinga idzie za kratę. Kto w Boga wierzy, niech leci, hamuje! Jedź waćpan co prędzej, jedźcie wszyscy, jedźmy wszyscy!


      Pan Zagłoba, nieprzywykły czasu w takich wypadkach tracić, wypadł na podwórzec i natychmiast kazał zaprzęgać do karabona.


      Pani stolnikowa chciała wypytywać Basię o zdumiewającą nowinę, ani się bowiem dotychczas domyślała jakichkolwiek między Krzysią i Ketlingiem afektów, lecz Basia wypadła za panem Zagłobą, aby nad zaprzęganiem czuwać, pomagała wyprowadzać konie, zakładać je do dyszla, na koniec zajechała na koźle z gołą głową przed ganek, na którym dwaj mężowie, już przybrani, czekali.


- Wyłaź - rzekł do niej Zagłoba.


- Nie wylazę!


- Wyłaź! mówię ci!


- Nie wylazę! Siadajcie, macie siadać, a nie, to sama pojadę!


      To mówiąc zebrała lejce, a oni widząc, że upór dziewczyny znaczną mógłby spowodować mitręgę, przestali ją wzywać, by zlazła.


      Tymczasem nadbiegł z biczem czeladnik, a pani stolnikowa zdołała jeszcze wynieść Basi szubkę i kołpaczek, bo dzień był chłodny. Po czym ruszyli.


      Basia pozostała na koźle; pan Zagłoba pragnąc się z nią rozmówić, wzywał ją, by się przesiadła na przednie siedzenie, ale i tego nie chciała uczynić, może ze strachu, by jej nie łajano; więc musiał wypytywać z daleka, a ona odpowiadała mu nie odwracając głowy.


- Skąd ty wiesz - rzekł - o tym, coś o tamtych dwojgu Michałowi powiedziała?


- Ja wszystko wiem !


- Czy Krzysia powiedziała ci cośkolwiek?


- Krzysia nic mi nie mówiła.


- To może Szkot?


- Nie, ale ja wiem, że on dlatego do Anglii wyjeżdża. Wszystkich wywiódł w pole prócz mnie.


- Zadziwiająca rzecz! - rzekł Zagłoba.


      A Basia:


- Waćpana to robota; nie trzeba ich było ku sobie popychać.


- Cicho tam siedź i nie wtrącaj się w nie swoje rzeczy! - odparł Zagłoba, którego ubodło to najwięcej, że przy stolniku latyczowskim spotkała go ta wymówka.


      Więc po chwili jeszcze dodał:


- Ja popychałem kogo !ˇja raiłem? Ot, to! lubię takie supozycje!


- Aha? może nie? - odrzekła dziewczyna.


      I dalej jechali w milczeniu.


      Pan Zagłoba nie mógł jednak opędzić się myśli, że Basia ma słuszność i że wszystkiemu, co zaszło, on winien jest w znacznej części. Myśl ta gryzła go niepomału, a że i karabon trząsł przy tym okrutnie, więc stary szlachcic wpadł w jak najgorszy humor i nie szczędził sam sobie wyrzutów.


      "Słuszna by była rzecz - myślał - gdyby Wołodyjowski z Ketlingiem uszy obcięli mi na współkę. Żenić kogoś wbrew woli to toż samo, co by mu kazać na koniu twarzą do ogona jeździć. Ma rację ta mucha! Jeśli się tamci pobiją, krew

następna strona



::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::




Centrum ogrodowe




Archiwum lektur szkolnych istnieje od sierpnia 2005, mapa serwisu Polityka prywatności
Autor skryptów: Przemysław Krajniak, Skrypty PHP