Faraon (Bolesław Prus) - Tom Drugi Rozdział LXVI strona nr 2

Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków

Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line.
Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.


UWAGA: SUPER STRESZCZENIA

Szkolne lektury / Faraon - Bolesław Prus / Tom Drugi Rozdział LXVI

::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::


poprzednia strona

iają się bezbożnicy!... Bo gdyby władca nasz musiał ulec radzie kapłańskiej, któż wtedy ujmie się za uczciwym ludem?...


- Prawdę mówi!... - odezwano się w tłumie.


- Pan kazał dać nam siódmy dzień wypoczynku...


- I obdarzy nas ziemią...


- Zawsze miał litościwe serce dla prostaków!... Pamiętacie, jak dwa lata temu uwolnił chłopów oddanych pod sąd za napaść na folwark Żydówki?...


- Ja sam widziałem, jak przed dwoma laty zbił pisarza, który ściągał z chłopów niesprawiedliwy podatek...


- Niech żyje wiecznie pan nasz, Ramzes XIII, opiekun uciśnionych!...


- Patrzajcie ino - odezwał się głos z daleka - samo bydło wraca z pastwisk, jakby zbliżał się wieczór...


- Co tam bydło !... Dalejże na kapłanów!...


- Hej, wy! - krzyczał olbrzym pod bramą świątyni. - Otwórzcie nam dobrowolnie, ażebyśmy przekonali się: nad czym radzą arcykapłani z nomarchami?...


- Otwórzcie!... bo wywalimy bramę!...


- Dziwna rzecz - mówiono z daleka - ptaki kładą się spać... A przecież to dopiero południe...


- Dzieje się coś niedobrego w powietrzu!...


- Bogowie! już noc nadchodzi, a ja jeszcze nie narwałam sałaty na obiad... - dziwiła się jakaś dziewczyna.


    Lecz uwagi te zagłuszył wrzask pijanej bandy i łoskot belek uderzających w miedzianą bramę świątyni.


    Gdyby tłum mniej był zajęty gwałtami napastników, już spostrzegłby, że w naturze zachodzi jakieś niezwykłe zjawisko. Słońce świeciło, na niebie nie było ani jednej chmurki, a mimo to jasność dzienna poczęła się zmniejszać i powiał chłód.


- Dajcie tu jeszcze jedną belkę!... - wołali napastnicy na świątynią. - Brama ustępuje!...


- Mocno!... Jeszcze raz!...


    Przyglądający się tłum huczał jak burza. Tu i owdzie poczęły odrywać się od niego małe grupy i łączyć z napastnikami. Wreszcie cała masa ludu z wolna podsunęła się ku murom świątyni.


    Na dworze, mimo południa, wzrastał mrok; w ogrodach świątyni Ptah zaczęły piać koguty. Ale wściekłość tłumu była już tak wielka, że mało kto dostrzegał te zmiany.


- Patrzcie! - wołał jakiś żebrak - oto zbliża się dzień sądu... Bogowie...


    Chciał mówić dalej, lecz uderzony kijem w głowę padł na miejscu.


    Na mury świątyni poczęły wdzierać się nagie, lecz uzbrojone postacie. Oficerowie wezwali żołnierzy pod broń, pewni, że niebawem trzeba będzie wesprzeć atak pospólstwa.


- Co to znaczy?... - szeptali żołnierze przypatrując się niebu. - Nie ma chmur, a jednakże świat wygląda jak podczas burzy.


- Bij!... łam!... - krzyczano pod świątynią. Łoskot belek odzywał się coraz częściej.


    W tej chwili na tarasie stojącym nad bramą ukazał się Herhor, otoczony orszakiem kapłanów i dygnitarzy świeckich. Najdostojniejszy arcykapłan miał na sobie złoty ornat i czapkę Amenhotepa otoczoną królewskim wężem.


    Herhor spojrzał po ogromnych masach ludu, który otaczał świątynię, i schyliwszy się do szturmującej bandy rzekł:


- Kimkolwiek jesteście, prawowiernymi czy poganami, w imię bogów wzywam was, żebyście świątynię zostawili w spokoju...


    Gwar ludu nagle ucichnął i tylko słychać było tłuczenie belek o miedzianą bramę. Lecz wnet i belki ustały.


- Otwórzcie bramę! - zawołał z dołu olbrzym. - Chcemy przekonać się, czy nie knujecie zdrady przeciw naszemu panu...


- Synu mój - odparł Herhor - upadnij na twarz i błagaj bogów, aby przebaczyli ci świętokradztwo...


- To ty proś bogów, ażeby cię zasłonili!... - krzyknął dowódca bandy i wziąwszy kamień rzucił go w górę, ku arcykapłanowi.


    Jednocześnie z okna pylonu wyleciał cieniutki strumyk, niby wody, na twarz olbrzyma. Bandyta zachwiał się, zatrzepotał rękoma i upadł.


    Jego najbliżsi wydali okrzyk trwogi, na co dalsze szeregi, nie wiedząc, co się stało, odpowiedzia

następna strona



::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::




Centrum ogrodowe




Archiwum lektur szkolnych istnieje od sierpnia 2005, mapa serwisu Polityka prywatności
Autor skryptów: Przemysław Krajniak, Skrypty PHP