Beniowski (Juliusz S³owacki) - PIE¦Ñ TRZECIA strona nr 1
Liczniki odwiedzin | Ksiêgi go¶ci | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków
Archiwum lektur szkolnych zosta³o powo³ane do ¿ycia w sierpniu 2005 roku, na ³amach serwisu prezentujê ksi±¿ki znanych pisarzy, które s± szkolnymi lekturami lub s± warto¶ciowe (wg mnie). Wszystkie ksi±¿ki s± zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których ksi±¿ki prezentujemy nie ¿yj± ju¿ ponad 70 lat i ich dzie³a s± obecnie dobrem publicznym, które mo¿na rozprowadzaæ bez uiszczania jakichkolwiek op³at. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line. Zapraszam do wymiany pogl±dów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.
Szkolne lektury / Beniowski - Juliusz S³owacki / PIE¦Ñ TRZECIA
::-[ poprzedni rozdzia³ :: spis tre¶ci :: kolejny rozdzia³ ]-::
O! jak¿e smutno w jasnej ¿ycia wio¶nie Byæ tak samotnym jako pan Kazimierz; Gdy ¶wiat przed tob± w nieskoñczono¶æ ro¶nie, Gdy wszystko têcz±, lecz czego siê imiesz – B³otem. Dopóki serce wre mi³o¶nie, Nie ¿yjesz na tym ¶wiecie, ale drzymiesz; Gdy zga¶nie, wtenczas zaczynasz dopiero Pojmowaæ, ¿e ten ca³y ¶wiat – satyr±. Dopóki¶ m³ody, bawi± ciê ballady, Poezja gminna nadzwyczaj zachwyca, Lubisz w wierszykach chmury, ksiê¿yc, gady, Znajdujesz, ¿e jest jaka¶ tajemnica W mgle, w której wiersze brzêcz± jak owady I brylantuj± my¶l blaskiem ksiê¿yca; I my¶lisz, ¿e to sam poeta roi, Skrzy siê i b³yska, i leci?... On stoi. Ty sam te wiersze niesiesz w kraj marzenia, W tej mgle twych w³asnych my¶li têcza ¶wita, W tych dumkach twoje lataj± westchnienia; Potem z tych wszystkich wierszy, dumañ – kwita; Potem trzy wiersze Danta, pe³ne cienia, Ale rozumu, serce twoje chwyta, Wa¿y, rozbiera. A prawdziwa lekcja, Która poezji uczy: jest dyssekcja. Szkoda, ¿e z takiej dyssekcji wynika Jaka¶ szkodliwa materialno¶æ, sucha. „Eureka!” – nasz pan Grabowski wykrzyka, A „Tygodnik” go „Petersburski” s³ucha – „Oryginalny wieszcz do «Tygodnika» Napisa³ nowy wierszyk, pe³ny ducha, Który zapewnia mu wieniec osobny, Wiersz, do niczego przedtem niepodobny!” Widaæ, ¿e po tym deszczu w Polsce krwawym Nowi poeci rodz± siê jak grzyby. Szkoda, ¿e ka¿dy jest nadzwyczaj ³zawym! I w oknie duszy ma zielone szyby!... Ka¿dy ma jêzyk swój, co jest kulawym. Szkoda, ¿e wszyscy s± okuci w dyby, A kiedy straszn± opisuj± burzê, To chmura piorun zostawia w cenzurze. Z czego korzystam ja i dwie ju¿ dramy Piorunem bardzo skoñczy³em wygodnie; Dlatego w raju mam zamkniête bramy I ¿adnej duszy my¶l± nie zap³odniê... Có¿kolwiek ma byæ – wszyscy umieramy! A czy nad grobem gwiazdy, czy pochodnie, Czy laur, czy chwasty, czy ³za? Dobre i to! – Wlaz³em jak w b³oto w tê my¶l pospolit±. By³ czas, ¿em lêka³ siê pospolito¶ci, Jako ¶wiêconej duch siê lêka wody; Lecz teraz czêsto schodzê z wysoko¶ci Dla w³asnej s³awy, pokoju, wygody; Krytykom jak psom rzucam kilka ko¶ci, Gryz±, lecz przyjdzie czas, ¿e te Herody, Przez których teraz moje dzieci gin±, Bêdê gdzie¶ w piekle gryz³ jak Ugolino. Tymczasem wracam do powie¶ci. – Ranek B³êkitnie w polach podolskich za¶wita³, W niebiosach oczy utopi³ kochanek I marzeniami swoj± przysz³o¶æ czyta³, I widzia³ j± tak uwit± jak wianek Z dni szafirowych, z³otych; ju¿ siê wita³ Ze s³aw± przysz³± i z tysi±cem g³o¶nych Awantur, pragn±c nadzwyczaj – mi³o¶nych. Ju¿ widzia³ dziesiêæ przynajmniej Andromed Do ska³ przykutych srogimi ¿elazy, Z warkoczem, który wisi jak u komet – Mi³e nadzwyczaj w m³odo¶ci obrazy! M³odo¶æ albowiem ¶wie¿a – jak Mahomet Panteistyczn± jest i wszystkie g³azy Zmienia w kobiety, w ogieñ topi kruszce, Huryski widzi zamiast ziarnek w gruszce. A tu odsy³am mego czytelnika Do „Alkoranu”, gdzie stoi przypisek, ¯e w raju ka¿da siê gruszka odmyka I cztery z siebie wydaje hurysek – Chcia³bym tam na czas byæ za ogrodnika I z tych owoców co dnia mieæ pó³misek; Zw³aszcza ¿e w ka¿dej gruszce – do wyboru Masz cztery panny ró¿nego koloru. S³owem, idea³ nasz kochanek bia³ych Têczowym jest na wschodzie dogmatycznie. U nas liczono by do rzeczy ¶mia³ych, Gdyby kto nawet tworz±c poetycznie, W rymach maluj±c jednê z tych przesta³ych Owoców, star± pannê, seraficznie Rozeskrzydlon± w Bogu, bez rozwagi Rzek³: „P³eæ zielon± mia³a jak szparagi”. A jednak wielki poeta i prorok Powiedzia³ to w „Koranie” i krytyka Milczy – krytyka owa, która co rok Tyle wad w moich utworach wytyka Jako ostrowidz lub jako nosoróg, Bo widzi ostro i rogiem przenika; Szczê¶liwa – gdybym dba³ i by³ gor±cy, I w³o¿y³ imiê jej w poemat drwi±cy. Imiê krytyki? – nie, krytyków. – A! bah! Któ¿ z nich ma imiê? Z.
nastêpna strona
::-[ poprzedni rozdzia³ :: spis tre¶ci :: kolejny rozdzia³ ]-::
|