Odbudowanie piekła (Lew Tołstoj) - ROZDZIAŁ III strona nr 1

Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków

Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line.
Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.


UWAGA: SUPER STRESZCZENIA

Szkolne lektury / Odbudowanie piekła - Lew Tołstoj / ROZDZIAŁ III

::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::


Co znaczy ten hałas? - zapytał Belzebub wskazując do góry - Cóż tam się dzieje?

- To, co zawsze - odpowiedział błyszczący diabeł w pelerynce.

- A czy są jeszcze grzesznicy? - spytał Belzebub.

- O tak, wielu - odparł błyszczący.

- Jak tam z nauką tego, którego imienia nie chcę wymieniać? - zapytał Belzebub.

Diabeł w pelerynce wyszczerzył zęby tak, że pokazały się wszystkie jego ostre kły, a przez całą zgraję przeszedł tłumiony śmiech.

- Nauka ta już nam nie przeszkadza. Oni przestali w nią wierzyć - powiedział diabeł w pelerynce.

- Jak to? Przecież nauka ta, poświadczona jego własną śmiercią, w sposób oczywisty ratuje ich od nas - rzekł Belzebub.

- Tak było, dopóki jej nie przerobiłem - odparł z dumą diabeł w pelerynce, uderzając ogonem w podłogę.

- Jak ci się to udało?

- Właściwie nie musiałem nic robić. Trochę tylko pomagałem.

- Opowiedz w skrócie -rozkazał Belzebub.

Diabeł w pelerynce, spuściwszy głowę, pomilczał chwilę, jak gdyby dla namysłu, następnie nie spiesząc się zaczął opowiadać:

- Gdy nadszedł ów straszny czas, że piekło zostało zburzone, a ojca naszego i władcy zabrakło między nami, udałem się w miejsca, gdzie głoszona była ta właśnie nauka, która o mały włos nie doprowadziła nas do całkowitej zguby. Przyszła mi chęć zobaczyć, jak żyją ludzie stosujący się do niej. I ujrzałem, że ludzie stosujący tę naukę w życiu, byli zupełnie szczęśliwi i dla nas niedostępni. Nie gniewali się na siebie, nie ulegali urokowi kobiet i albo nie żenili się, albo mieli tylko jedną żonę, majątku zaś nie posiadali wcale, wszystko było uważane za wspólną własność, nie bronili się przed tymi, którzy na nich napadali, a za złe płacili dobrem. I życie ich było tak dobre, że wciąż więcej i więcej ludzi do nich przystawało. Widząc to, pomyślałem sobie, że wszystko stracone i chciałem już odejść. Oto jednak w tym czasie zaszedł incydent sam w sobie błahy, lecz mnie wydał się interesujący i pozostałem. Zdarzyło się bowiem, że wśród tych ludzi jedni byli zdania, iż wszyscy powinni ulegać obrzezaniu i nie powinni jeść tego, co zostało złożone w ofierze bogom pogańskim, inni zaś uważali, że takie rozgraniczenie jest zbyteczne, i że można nie stosować obrzezania i jeść wszystko. Zacząłem więc podpowiadać jednej i drugiej stronie, że ta różnica zdań jest różnicą o pierwszorzędnym znaczeniu, i że nie można ustąpić, ponieważ chodzi tu o rzecz ważną - o służenie Bogu. Ludzie uwierzyli mi, a ich kłótnie przybrały ostry charakter. Więc i ci i tamci zaczęli gniewać się na siebie wzajemnie, a wtedy ja zacząłem im podsuwać myśl, że cudami mogą dowieść prawdziwości swej nauki. Jakkolwiek było rzeczą oczywistą, że cuda prawdziwości nauki dowieść nie mogą, ludzie zapałali taką żądzą, aby mieć rację, że uwierzyli mi, ja zaś urządziłem im cuda. Z urządzeniem cudów trudności nie miałem. Ludzie wierzyli we wszystko, co potwierdzało ich chęć posiadania prawdy przez nich jedynie.

Jedni utrzymywali, że zstąpiły na nich ogniste języki, inni zapewniali, że widzieli samego zmarłego nauczyciela i wiele różnych rzeczy; imaginowali to, czego nie było i niepostrzeżenie kłamali nie gorzej od nas, w imię tego, który nas kłamcami nazywał. Jedni o drugich mówili: "Wasze cuda nie są prawdziwe", a tamci odpowiadali: "Nie, to wasze cuda są nieprawdziwe, a nasze prawdziwe".

Wszystko szło dobrze, ale obawiałem się, że ludzie mogą rozpoznać zbyt ewidentne oszustwo i wtedy wymyśliłem kościół. Kiedy uwierzyli w kościół, byłem już spokojny: zrozumiałem, żeśmy uratowani, a piekło odbudowane.



::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::




Centrum ogrodowe




Archiwum lektur szkolnych istnieje od sierpnia 2005, mapa serwisu Polityka prywatności
Autor skryptów: Przemysław Krajniak, Skrypty PHP