Grażyna (Adam Mickiewicz) - Epilog Wydawcy strona nr 1

Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków

Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line.
Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.


UWAGA: SUPER STRESZCZENIA

Szkolne lektury / Grażyna - Adam Mickiewicz / Epilog Wydawcy

::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::


Czytelniku! Jeżeliś przepatrzył cierpliwie

I nie rad snać do końca, czemu się nie dziwie.

Bo w żmudnym zaplątaniu gdy wątku się schwyta

Podrażniona ciekawość gniewa się niesyta,

Za co książę sam został, a wyprawił żonę?

Za co śród boju przyniósł niewczesną obronę?

Czy księżna własną wolą zastąpiła męża?

Przecz Litawor na Niemce jął się od oręża?...

Dostatnich odpowiedzi napróżnobyś badał.

Wiedzże, że autor, co te historyje składał,

Ile widział lub słyszał (był naonczas w mieście),

To pokrótce spisawszy, zamilczał o reszcie,

Nie mogąc prawdy zmacać i na jaw wysadzić,

A nie chcąc fałszywymi domysłami zdradzić.

Gdy umarł, jam rękopis wziął po nieboszczyku,

A sądząc, iż rad będziesz, miły czytelniku.

Kiedy z ukrycia wyjdą na publiczne oczy,

I koniec się, jakkolwiek przycięty, dotoczy,

Pytałem Nowogrodzian, ludzi godnych wiary,

Ale żaden nie wiedział, jeno Rymwid stary;

I ten, jak stary, prędko rozstał się z żywotem,

A póki żył, nikomu nie powiadał o tym,

Snać w przysiędze uwiązan albo obietnicy.

Szczęściem, był drugi człowiek świadom tajemnicy,

Giermek księżnej, pod onczas we dworcu przytomny;

Ten jako człowiek prostak, mniej w języku skromny,

Gadał, a jam spiskował, wiedząc, iż powieści

Wiążą się do podanej od autora treści.

Czyli całkiem prawdziwe - trudno dać porękę,

A, kto o fałsz pomówi, nie wyzwę na rękę,

Bo tu nic zgoła własną nie nadstarczam głową,

A, com z giermka usłyszał, oddam słowo w słowo.

Giermek zaś tak powiadał:

"Księżna, sfrasowana,

Długo błagała męża, padłszy na kolana,

Ażeby na kark Litwie nie zwał nieprzyjaciół,

Ale on tak się w gniewie uporczywym zaciął,

I jej prośby z szyderczym słuchając obliczem,

"Nie" i "nie" - odpowiadał i odprawił z niczem.

Sądziła go przekonać łacniej w innym czasie;

Rozkazała posłańców zatrzymać w tarasie,

Lub za mury wyprawić. Wyprawiłem cicho.

Zbłądziliśmy oboje - a stąd całe licho.

Bo komtur, odpowiedzią twardą zagniewany,

Miasto posiłków, niesie ogień i tarany.

Kiedym o tej nowinie uwiadomił panią,

Biegła znowu do męża - ja z daleka za nią. -

Weszliśmy; ciemno było w komnacie i głucho:

Książę strudzony zasnął na oboje ucho.

Stanęła podle łoża, lecz nie śmiała budzić,

Czy nie chcąc darmo prosić, czy sennego trudzić.

Ale w rychle na obrot rzuciła się nowy:

Bierze szablę, książęciu leżącą u głowy -

Pancerz kładzie, mężowski płaszcz na piersiach

zwiesza

I, lekko drzwi przymknąwszy, na ganek pośpiesza,

Mnie srogo zakazuje o niczym nie gadać.

Koń już był siodłany. Kiedy miała wsiadać

Szabli nie obaczyłem przy jej lewym boku:

Zapomniała przypasać, lub zgubiła w mroku.

Biegnę, szukam, powracam - aż zamknięto wrota;

Patrzę oknem - niestety, już za bramą rota;

Strach mię ścisnął jakobym obrzucan żarzewiem,

Myślę, pocę się, kręcę, co mam począć, nie wiem.

Widać blask i grzmot działa rozlega się wdali:

Zrozumiałem, że z Niemcy bitwę zagajali.

Wkrótce Litawor, czyli dosyć mając spania,

Czy zbudzony łoskotem, zerwał się z posłania,

Woła, klaszcze i woła; ja, drżący ze strachu,

Wsunąłem się na klęczkach w ciemny zakąt gmachu;

Widziałem, jako szukał oręż i zbroje,

Kołatał we drzwi, skoczył na księżny pokoje,

Wrócił, wyłamał rygle, wyleciał na ganek.

Ja do okna (a już się zbierało na ranek) -

Książę spoziera wkoło i nastawia uszy

I krzyczy, ale w zamku nie ma żywej duszy.

Potem na dół, jakoby nieprzytomny sobie,

Skoczył, gdzie stały jego rumaki przy żłobie -

Wyjechał ku okopom, wstrzymał się u wałów,

Słuchał, skąd zgiełk uderza, skąd ogień postrzałów,

A wypuściwszy wodze, lotem błyskawicy

Przez dziedziniec, most, bramę pędzi ku stolicy.

Ja z okna patrzę, czekam niecierpliwie końca...

Wszystko ucichło, zgasło koło wschodu słońca.

Wraca Litawor, Rymwid - i Grażyna, z łę

następna strona



::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::




Centrum ogrodowe




Archiwum lektur szkolnych istnieje od sierpnia 2005, mapa serwisu Polityka prywatności
Autor skryptów: Przemysław Krajniak, Skrypty PHP