Pieśń Świętojańska o Sobótce (Jan Kochanowski)

Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków

Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line.
Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.


UWAGA: SUPER STRESZCZENIA

Szkolne lektury / Pieśń Świętojańska o Sobótce - Jan Kochanowski /

poprzednia strona

    A kiedy z pola zbierzemy,

Tam dopiero odpoczniemy

Dołożywszy z wierzchem broga;

Już więc, dzieci, jedno Boga!

      Wtenczas, gościu, bywaj u mnie,

Kiedy wszystko najdziesz w gumnie,

A jesli ty rad odkładasz,

Mnie do siebie drogę zadasz.





Panna VII



      Prózno cię patrzam w tym kole:

Twoja, miły, rozkosz pole;

A raczej źwierz leśny bijesz,

Niż tańcujesz albo pijesz.

      Ja też, bym nabarziej chciała,

Trudno bym się zdobyć miała

Na lepszą myśl; bo po tobie

Serce zawżdy teskni sobie.

      Wolałabym też tym czasem

Gdziekolwiek pod gęstym lasem

Użyć z tobą towarzystwa,

Pomogę ja i myślistwa.

      Czego miłość nie przywyknie?

Już ja trafię, gdy pies krzyknie,

Gdzie zajeżdżać zającowi

Mając charty pogotowi.

      A kiedy rzucisz sieć długą,

Jeslić się swoją posługą

Ni nacz więcej nie przygodzę,

Niech za tobą smycz psów wodzę!

Żadna gęstwa, żadne głogi

Nie przekażą mojej drogi;

Tak lato jako śrzeżogę

Przy tobie ja wytrwać mogę!

      Albo, mój myśliwcze, tedy

Pokwap' się do domu kiedy;

Albo mnie ciężko nie będzie

Ciebie naszladować wszędzie!





Panna VIII



      Pracowite woły moje,

Przy tym lesie chłodne zdroje

I łąka nieprzepasiona,

Kosą nigdy nie sieczona.

      Tu wasza dziś pasza będzie;

A ja, mając oko wszędzie,

Będę nad wami siedziała

I tymczasem kwiatki rwała.

      Kwiatki barwy rozmaitej,

Które na łubce obszytej

Usadzę w nadobne koło

I włożę na swoje czoło.

      Tak dziewka, jako młodzieniec,

Nie proś mię nikt o mój wieniec!

Samam go swą ręką wiła,

Sama go będę nosiła.

      Dałam wczora taki drugi;

Będzie mi go żal czas długi;

Bo mię za raz pobrać dano,

Czego mi czynić nie miano.

      Pracowite woły moje,

Wam płyną te chłodne zdroje;

Wam kwitnie łąka zielona,

Kosą nigdy nie sieczona!





Panna IX



      Ja spiewam, a żal zakryty

Mnoży we mnie płacz obfity.

Spiewa więzień okowany

Tając na czas wnętrznej rany.

      Spiewa żeglarz w cudze strony

Nagłym wiatrem zaniesiony;

I oracz ubogi spiewa,

Choć od pracej aż omdlewa.

      Spiewa słowik na topoli,

A w sercu go przedsię boli

Dawna krzywda; mocny Boże,

Iż z człowieka ptak być może!

      Nadobnać to dziewka była,

Póki między ludźmi żyła;

Toż niebodze zawadziło,

Bo każdemu piękne miło.

      Zły a niewierny pohańcze,

Zbójca własny, nie posłańcze!

Miawszy odnieść siostrę żenie

Zawiodłeś ją w leśne cienie.

      Próznoś jej język urzynał,

Bo wszytko, coś z nią poczynał,

Krwią na rąbku wypisała

I smutnej siestrze posłała.

      Nie wymyślaj przyczyn sobie,

Pewnać już sprawa o tobie;

Nie składaj nic na źwierz chciwy,

Umysł twój krzyw niecnotliwy.

      Siadaj za stół, jesliś głodzien,

Nakarmią cię, czegoś godzien;

Już ci żona warzy syna,

Nieprzejednanać to wina.

      Nie wiesz, królu, nie wiesz, jaki

Obiad i co za przysmaki

Na twym stole; ach, łakomy,

Swe ciało jesz, niewiadomy!

      A gdy go tak uraczono,

Głowę nawet przyniesiono;

Temu czasza z rąk wypadła,

Język zmilknął, a twarz zbladła.

      A żona powstawszy z ławy:

"Coć się zdadzą te potrawy?

To za twą niecnotę tobie,

Zdrajca mój, synowski grobie!"

      Porwie się mąż ku niej zatym,

Alić nasz dudkiem czubatym;

Sama się w jaskółkę wdała,

Oknem,

następna strona





Centrum ogrodowe




Archiwum lektur szkolnych istnieje od sierpnia 2005, mapa serwisu Polityka prywatności
Autor skryptów: Przemysław Krajniak, Skrypty PHP