Pieśń Świętojańska o Sobótce (Jan Kochanowski)

Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków

Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line.
Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.


UWAGA: SUPER STRESZCZENIA

Szkolne lektury / Pieśń Świętojańska o Sobótce - Jan Kochanowski /

poprzednia strona

y, coś ciągnął kota,

A puść się na chwilę płota!

Uchowa cię dziś Bóg szkody,

Bo tu opodal do wody.

      Ciągnie go drugi na suszy,

Tobie trzeba aż po uszy;

Nieboże mój, kto cię zbłaźnił,

Żeś tak srogie źwierzę drażnił?

      Nie znasz ludzi, co przed kotem

Pierzchają nawiętszym błotem?

A na jego głos straszliwy

Ledwe drugi będzie żywy.

      Głaszcz na nim, jako chcesz, skórę,

On przedsię ogonem wzgórę;

Zły z nim pokój, gorsza zwada;

Jeszcze i dziś strach sąsiada.

      Czasem też i z dachu spadnie,

A przedsię na nogi padnie;

I chłop foremniejszy bywa,

Gdzie kot we łbie przemieszkiwa.

      A to jako w nim szacować,

Że umie i praktykować?

A to tak wieszcza bestyja,

Że się zawżdy na deszcz myja.

      Więc łowiec niepospolity

A w swych sprawach dziwnie skryty.

K'temu rzadko uśnie w nocy,

Ale ufa zawżdy mocy.

      Kocie, wszytko to do czasu,

Strzeż wilka wyszczekać z lasu:

A może być i w tym stadzie,

Co już myśli o zakładzie.





Panna IV



      Komum ja kwiateczki rwała,

A ten wianek gotowała?

Tobie, miły, nie inszemu,

Któryś sam mił sercu memu.

      Włóż na piękną głowę twoję

Tę rozkwitłą pracą moję;

A mnie samę na sercu miej,

Toż i o mnie sam rozumiej.

Żadna chwila ta nie była,

Żebych cię z myśli spuściła;

I sen mię prace nie zbawi,

Spię, a myślę, by na jawi.

      Tę nadzieję mam o tobie,

Że mię też masz za co sobie:

Ani wzgardzisz chucią moją,

Ale mi ją oddasz swoją.

      Tego zataić nie mogę,

Co mi w sercu czyni trwogę;

Wszytki tu wzrok ostry mają

I co piękne, dobrze znają.

      Prze Bóg, siostry, o to proszę,

Niech tej krzywdy nie odnoszę,

By mię która w to tknąć miała,

O com się ja utroskała.

      O wszelaką inszą szkodę

Łacno przyzwolę na zgodę;

Ale kto mię w miłość ruszy,

Wiecznie będzie krzyw mej duszy!





Panna V



      Zwierzęć się, gromado moja,

Nie mam przed Szymkiem pokoja!

Za trzewik mi zastępuje,

A powiada, że miłuje.

      Szymku, by to prawda była,

Dobrze bych Bogu służyła;

Ale ty rad z ludzi szydzisz,

Zwłaszcza gdy prostaka widzisz.

      Tobie to wolno samemu,

Ale, wierę, nie inszemu;

Bo ty z tym nadobnie umiesz,

A gdzie kogo tknąć, rozumiesz.

      I któraż by nie szła rada

Za tak gładkiego sąsiada?

Podajże jej kęs nadzieje,

Alić się już moja śmieje.

      I samam tak głupią była,

Żem ci też kiedy wierzyła;

Dziś już nic i pókim żywa,

Znam cię, ziółko, żeś pokrzywa.

      Ze mną sobie rzecz najdujesz,

Drugiej nogę przystępujesz;

Odpuść mi: silnyś przechyra,

A ja z takim nie mam mira.

      Nie sprawujże się przez miarę,

Boć zaś ludzie dadzą wiarę;

A mało sobie poprawisz,

Że mię w nieprawdzie zostawisz.





Panna VI



      Gorące dni nastawają,

Suche role się padają;

Polny świercz, co głosu staje,

Gwałtownemu słońcu łaje.

      Już mdłe bydło szuka cienia

I ciekącego strumienia,

I pasterze, chodząc za niem,

Budzą lasy swoim graniem.

Żyto się w polu dostawa

I swoją barwą znać dawa,

Iż już niedaleko żniwo:

Miej się do sierpa co żywo!

      Sierpa trzeba oziminie,

Kosa się zejdzie jarzynie;

A wy, młodszy, noście snopy,

Drudzy układajcie w kopy!

      Gospodarzu nasz wybrany,

Ty masz mieć wieniec kłosiany,

Gdy w ostatek zboża zatnie

Krzywa kosa już ostatnie.

 

następna strona





Centrum ogrodowe




Archiwum lektur szkolnych istnieje od sierpnia 2005, mapa serwisu Polityka prywatności
Autor skryptów: Przemysław Krajniak, Skrypty PHP