Ogniem i mieczem (Henryk Sienkiewicz) - Tom Drugi Rozdział XXV strona nr 1

Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków

Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line.
Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.


UWAGA: SUPER STRESZCZENIA

Szkolne lektury / Ogniem i mieczem - Henryk Sienkiewicz / Tom Drugi Rozdział XXV

::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::


Nazajutrz, zanim słońce rozlało złote blaski na niebie, stanął już nowy wał ochronny w polskim obozie. Dawne wały były zbyt obszerne, trudno się było w nich bronić i przychodzić wzajem z pomocą, więc książę z panem Przyjemskim postanowili zamknąć wojska do ciaśniejszych okopów. Pracowano nad tym gwałtownie całą noc - a husaria na równi ze wszystkimi pułkami i czeladzią. Dopiero po trzeciej w nocy sen zamknął oczy utrudzonemu rycerstwu, ale też spali wszyscy, oprócz straży, kamiennym snem, bo i nieprzyjaciel pracował także w nocy, a następnie nie poruszał się długo po wczorajszej klęsce. Spodziewano się nawet, że szturm dnia tego wcale nie nastąpi.


      Skrzetuski, pan Longinus i Zagłoba siedząc w namiocie spożywali polewkę piwną, gęsto okraszoną kostkami sera - i rozmawiali o trudach minionej nocy z tym zadowoleniem, z jakim żołnierze rozmawiają o świeżym zwycięstwie.


- Mój obyczaj jest kłaść się o wieczornym udoju, a wstawać o rannym, jako czynili starożytni - mówił pan Zagłoba - ale na wojnie trudno! Œpisz, kiedy możesz, wstajesz, kiedy cię budzą. To mnie jeno gniewa, że dla takiego tałałajstwa musimy się inkomodować. Ale trudno! takie czasy! Zapłaciliśmy im też za to wczoraj. Żeby tak jeszcze z parę razy podobny poczęstunek dostali, odechciałoby się im nas budzić.


- Nie wiesz waćpan, czy siła naszych poległo? - pytał Podbipięta.


- I! niewielu; jak to zawsze bywa, że oblegających zawsze więcej ginie niż olężonych. Waćpan się na tym nie znasz tak jak ja, boś tyle wojny nie zażywał, ale my, starzy praktycy, nie potrzebujemy trupa liczyć, bo z samej bitwy umiemy wymiarkować.


- Przyuczę się i ja przy waćpanach - rzekł ze słodyczą pan Longinus.


- Pewnie, że tak, jeżeli tylko dowcip waćpanu dopisze, czego się nie bardzo spodziewam.


- Dajże waćpan spokój - ozwał się Skrzetuski. - Przecie nie pierwsza to wojna dla pana Podpięty, a daj Boże najlepszym rycerzom tak stawać, jak on wczoraj.


- Robiło się, co mogło - odrzekł Litwin - nie tyle, ile by się chciało.


- Owszem! owszem! wcale nieźle waćpan stawałeś - mówił protekcjonalnie Zagłoba - a że cię inni przewyższyli (tu począł wąs podkręcać do góry), to nie twoja wina.


      Litwin słuchał ze spuszczonymi oczyma i westchnął marząc o przodku Stowejce i o trzech głowach.


      W tej chwili skrzydło namiotu uchyliło się i wszedł raźno pan Michał, wesoły jak szczygieł w pogodny ranek.


- No! tośmy w kupie! - zawołał pan Zagłoba. - Dajcieże mu piwa!


      Mały rycerz uścisnął ręce trzem towarzyszom i rzekł:


- Żebyście waćpaństwo wiedzieli, ile kul leży na majdanie, to przechodzi imainację! Nie przejdziesz, żebyś się nie potknął.


- Widziałem i ja to - odrzekł Zagłoba - bom też wstawszy przeszedł się kęs po obozie. Przez dwa lata kury w całym powiecie lwowskim tyle jaj nie nanoszą. Ej, żeby to tak były jaja, dopiero byśmy używali na jajecznicy! A trzeba waćpanom wiedzieć, że ja za miskę jajecznicy największy specjał oddam. Żołnierska we mnie natura, tak jak i w was. Zjem chętnie co dobrego, byle dużo. Dlatego też i do bitwy skorszy jestem od dzisiejszych młodzików piecuchów, co to niecułki ulęgałek nie zje, żeby się zaraz za żywot nie trzymał.


- No! aleś waćpan wczoraj z Burłajem popisał! - rzekł mały rycerz - Burłaja tak ściąć - ho! ho! Nie spodziewałem się tego po waćpanu. Toż to przecież był rycerz przesławny na całą Ukrainę i Turecczyznę.


- Co? ha! - rzekł z zadowoleniem Zagłoba. - Nie pierwszyzna mi to, nie pierwszyzna, panie Michale. Widzę, szukaliśmy się wszyscy w korcu maku, ale też i dobraliśmy się we czterech tak, że takiej czwórki w całej Rzeczypospolitej nie znajdziesz. Dalibóg, z waćpanami i z księciem naszym na czele ruszyłbym samopięt, choćby na Stambuł. Bo uważajcie tylko: pan Skrzetuski zabił Burdabuta, a wczoraj Tuhaj-beja...


- Tuhaj-bej nie zabit - przerwał porucznik - sam

następna strona



::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::




Centrum ogrodowe




Archiwum lektur szkolnych istnieje od sierpnia 2005, mapa serwisu Polityka prywatności
Autor skryptów: Przemysław Krajniak, Skrypty PHP