Ogniem i mieczem (Henryk Sienkiewicz) - Tom Pierwszy Rozdział XII strona nr 1

Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków

Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line.
Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.


UWAGA: SUPER STRESZCZENIA

Szkolne lektury / Ogniem i mieczem - Henryk Sienkiewicz / Tom Pierwszy Rozdział XII

::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::


Chmielnicki ze Skrzetuskim poszli na nocleg do koszowego, a z nimi i Tuhaj-bej, któremu za późno było wracać na Bazawłuk. Dziki bej traktował namiestnika jako jeńca, który miał być za wysoką cenę wykupiony, zatem nie jak niewolnika i z respektem większym nawet może niż Kozaków, bo go w swoim czasie jako książęcego posła na dworze chanowym widywał. Co widząc koszowy zaprosił go do swej chaty i również zmienił z nim postępowanie. Stary ataman był to człowiek duszą i ciałem oddany Chmielnickiemu, który go zawojował i owładnął; owóż zauważył, że Chmielnickiemu chodziło widocznie podczas narad o ocalenie jeńca. Ale zdziwił się jeszcze bardziej, gdy zaledwie zasiedli w chacie, Chmielnicki zwrócił się do Tuhaj-beja.


- Tuhaj-beju! - rzekł - ile myślisz wziąć wykupna za tego jeńca?


      Tuhaj-bej popatrzył na Skrzetuskiego i rzekł:


- Tyś mówił, że to znaczny człowiek, a ja wiem, że to poseł strasznego kniazia, a straszny kniaź kocha swoich. Bismillach! jeden zapłaci i drugi zapłaci - razem...


      Tu Tuhaj-bej zamyślił się:


- Dwa tysiące talerów.


      Chmielnicki na to:


- Dam ci dwa tysiące talerów.


      Tatar milczał przez chwilę. Jego skośne oczy zdawały się na wskroś przenikać Chmielnickiego.


- Ty dasz trzy - rzekł.


- Dlaczego mam dać trzy, gdyś sam dwu żądał?


- Bo jeśli go chcesz mieć, to tobie na tym zależy, a jeśli ci zależy, to dasz trzy.


- On mnie życie ocalił.


- Ałła! to warte tysiąc więcej.


      Tu Skrzetuski wtrącił się do targu.


- Tuhaj-beju - rzekł z gniewem. - Z książęcego skarbca nie mogę ci nic obiecywać, ale choćbym miał fortunę własną poszarpać, to sam dam trzy. Mam też blisko tyle u księcia na prowizji i wioskę dobrą, co starczy. A temu hetmanowi nie chcę wolności i zdrowia zawdzięczać.


- A skąd ty wiesz, co ja z tobą uczynię? - rzekł Chmielnicki.


      A potem zwróciwszy się do Tuhaj-beja mówił:


- Wojna się rozpocznie. Poślesz do kniazia, ale nim poseł wróci, dużo wody w Dnieprze upłynie, a ja ci jutro na Bazawłuk odwiozę sam pieniądze.


- Daj cztery, to i nie będę z Lachem gadał - odparł niecierpliwie Tuhaj-bej.


- Dam cztery, na twoje słowo.


- Mości hetmanie - rzekł koszowy - chcesz, to ci zaraz wyliczę. Mam tu pod ścianą może i więcej.


- Jutro powieziesz na Bazawłuk - rzekł Chmielnicki.


      Tuhaj-bej przeciągnął się i ziewnął.


- Spać mi się chce - rzekł. - Jutro też przede dniem na Bazawłuk muszę ruszyć. Gdzie mam spać?


      Koszowy ukazał mu pęk skór owczych pod ścianą.


      Tatar rzucił się na posłanie. Po niejakim czasie począł chrapać jak koń.


      Chmielnicki przeszedł się kilkakrotnie po wąskiej izbie i rzekł:


- Sen ucieka mnie od powiek. Nie usnę. Daj się czego napić, mości koszowy.


- Gorzałki czy wina?


- Gorzałki. Nie usnę.


- Na niebie już Kurki - rzekł koszowy.


- Późno! Idź i ty spać, stary druhu. Napij się i idź.


- Na sławę i szczęście!


- Na szczęście!


      Koszowy obtarł gębę rękawem, następnie podał rękę Chmielnickiemu i odszedłszy w drugi koniec izby zakopał się niemal w owcze skóry, krew bowiem miał już przez wiek ostudzoną.


      Wkrótce chrapanie jego zawtórowało chrapaniu Tuhaj-beja.


      Chmielnicki siedział za stołem pogrążony w milczeniu.


      Nagle rozbudził się, spojrzał na Skrzetuskiego i rzekł:


- Mości namiestniku, jesteś wolny.


- Wdzięczenem ci, mości hetmanie zaporoski, luboć nie ukrywam, że wolałbym komu innemu za wolność dziękować.


- Tedy nie dziękuj. Ocaliłeś mi życie, jam ci też dobrem odpłacił, teraz kwita. A i to ci muszę jeszcze powiedzieć, i

następna strona



::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::




Centrum ogrodowe




Archiwum lektur szkolnych istnieje od sierpnia 2005, mapa serwisu Polityka prywatności
Autor skryptów: Przemysław Krajniak, Skrypty PHP