Potop (Henryk Sienkiewicz) - Tom Pierwszy Rozdział XV strona nr 1

Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków

Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line.
Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.


UWAGA: SUPER STRESZCZENIA

Szkolne lektury / Potop - Henryk Sienkiewicz / Tom Pierwszy Rozdział XV

::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::


Pan Zagłoba mocno już miał w głowie, gdy po trzykroć rzucił strasznemu hetmanowi w oczy słowo: "zdrajca!" Owóż w godzinę później, gdy wino wyparowało mu z łysiny i gdy znalazł się wraz z oboma Skrzetuskimi i panem Michałem w kiejdańskim zamkowym podziemiu, poznał poniewczasie, na jaki hazard wystawił szyję własną i towarzyszów, i zafrasował się wielce.


- A co teraz będzie? - pytał poglądając osowiałym wzrokiem na małego rycerza, w którym szczególniejszą w ciężkich razach pokładał ufność.


- Niech diabli porwą życie! Wszystko mi jedno! -odpowiedział Wołodyjowski.


- Dożyjemy takich czasów i takiej hańby, jakiej świat i ta korona dotąd nie widziała ! - rzekł Jan Skrzetuski.


- Żebyśmy aby dożyli - odpowiedział Zagłoba - moglibyśmy dobrym przykładem cnotę w innych restaurować... Ale czy dożyjemy? To grunt...


- Straszna rzecz, wiarę przechodząca! - mówił Stanisław Skrzetuski.- Gdzie się coś podobnego działo? Ratujcie mnie, mości panowie, bo czuję, że mi się w głowie miesza... Dwie wojny, trzecia kozacka... a do tego zdrada jak zaraza: Radziejowski, Opaliński, Grudziński, Radziwiłł. Nie może być inaczej - koniec świata nastaje i dzień sądu! Niechże się ziemia rozstąpi pod naszymi nogami. Jak mi Bóg miły, zmysły tracę!


      I założywszy ręce na tył głowy począł chodzić wzdłuż i wszerz piwnicy jako dziki zwierz po klatce.


- Zacznijmy pacierze czy co? - rzekł wreszcie. - Boże miłosierny, ratuj !


- Uspokój się waćpan! - rzekł Zagłoba - tu nie czas desperować!


      Pan Stanisław nagle zęby ścisnął, wściekłość go porwała.


- Bodaj cię zabito! - krzyknął na Zagłobę - twój to pomysł: jazda do tego zdrajcy! Bodaj was obu pomsta dosięgła!


- Opamiętaj się, Stanisławie! - rzekł surowo Jan. - Tego, co się stało, nikt nie mógł przewidzieć... Cierp, bo nie ty jeden cierpisz, a to wiedz, że nasze miejsce tu, a nie gdzie indziej... Boże miłosierny! zmiłuj się nie nad nami, ale nad tą ojczyzną nieszczęsną!


      Stanisław nic nie odpowiedział, jeno dłonie łamał, aż w stawach trzeszczało. Umilkli. Jeno pan Michał gwizdał po desperacku przez zęby i zdawał się być obojętny na wszystko, co się koło niego działo, choć w gruncie rzeczy cierpiał podwójnie, bo naprzód, nad nieszczęściem ojczyzny, a po wtóre, iż hetmanowi posłuszeństwo złamał. Dla tego żołnierza do szpiku kości była to okropna rzecz. Wolałby zginąć tysiąc razy.


- Nie gwiżdż, panie Michale! - rzekł do niego Zagłoba.


- Wszystko mi jedno!


- Jakże to? Żaden z was nie pomyśli, czy nie ma jakowego środka ratunku? A przecie warto nad tym dowcip wysilić! Zali mamy gnić w tej piwnicy, gdy każda ręka ojczyźnie potrzebna? Gdy jeden cnotliwy musi za dziesięciu zdrajców wystarczyć?!


- Ojciec ma słuszność! - rzekł Jan Skrzetuski.


- Ty jeden nie ogłupiałeś od boleści. Jak suponujesz? Co ten zdrajca myśli z nami uczynić? Na gardle nas przecie nie ukarze?


      Pan Wołodyjowski wybuchnął nagle desperackim śmiechem.


- A to dlaczego? ciekawym!... Zali nie przy nim inkwizycja? Zali nie przy nim miecz? Chyba nie znacie Radziwiłła?


- Co tam prawisz! Jakież to mu prawo przysługuje?...


- Nade mną - hetmańskie, a nad wami - gwałt!


- Za który musiałby odpowiadać...


- Przed kim? Przed królem szwedzkim?


- A to pięknie mnie pocieszasz! Nie ma co mówić!


- Ja też nie myślę waści pocieszać.


      Umilkli i przez jakiś czas słychać było tylko miarowe kroki piechurów szkockich za drzwiami piwnicy.


- Nie ma co! - rzekł Zagłoba - tu trzeba fortelu zażyć.


      Nikt mu nie odpowiedział, więc po niejakim czasie znów mówić zaczął:


- Nie chce się w to wierzyć, abyśmy mieli być na gardle skazani. Żeby za każde słowo w prędkości i po pijanemu wymówione szyję ucinać, tedyby ani jeden szlachcic w tej Rzeczypospolitej z

następna strona



::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::




Centrum ogrodowe




Archiwum lektur szkolnych istnieje od sierpnia 2005, mapa serwisu Polityka prywatności
Autor skryptów: Przemysław Krajniak, Skrypty PHP