Pan Tadeusz (Adam Mickiewicz) - Księga Dziewiąta: "Bitwa" strona nr 1
Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków
Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line. Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.
Szkolne lektury / Pan Tadeusz - Adam Mickiewicz / Księga Dziewiąta: "Bitwa"
::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::
Treść
O niebezpieczeństwach wynikających z nieporządnego obozowania. - Odsiecz niespodziana. - Smutne położenie szlachty.- Odwiedziny kwestarskie są wróżbą ratunku. - Major Płut zbytnią zalotnością ściąga na siebie burzę. - Wystrzał z krócicy, hasło boju. - Czyny Kropiciela, czyny i niebezpieczeństwa Maćka.-Konewka zasadzką ocala Soplicowo. - Posiłki jezdne, atak na piechotę. - Czyny Tadeusza. - Pojedynek dowódców przerwany zdradą. - Wojski stanowczym manewrem przechyla szalę boju.- Czyny krwawe Gerwazego. - Podkomorzy zwyciężca wspaniałomyślny.
A chrapali tak twardym snem, że ich nie budzi
Blask latarek i wniście kilkudziesiąt ludzi,
Którzy wpadli na szlachtę, jak pająki ścienne
Nazwane kosarzami na muchy wpółsenne;
Zaledwie która bzyknie, już długimi nogi
Obejmuje ją wkoło i dusi mistrz srogi.
Sen szlachecki był jeszcze twardszy niż sen muszy:
Żaden nie bzyka, leżą wszyscy jak bez duszy,
Chociaż byli chwytani silnymi rękoma
10 I przewracani jako na przewiąsłach słoma.
Tylko jeden Konewka, któremu w powiecie
Nie znajdziesz równie mocnej głowy przy bankiecie,
Konewka, co mógł wypić lipcu dwa antały,
Nim mu splątał się język i nogi zachwiały,
Ten, choć długo ucztował i usnął głęboko,
Dawał przecie znak życia; przemknął jedno oko
I widzi! istne zmory! dwie okropne twarze
Tuż nad sobą, a każda ma wąsów po parze,
Dyszą nad nim, ust jego tykają wąsami
20 I czworgiem rąk wokoło wiją jak skrzydłami;
Zląkł się, chciał przeżegnać się, darmo rękę chwyta,
Ręka prawa jak gdyby do boku przybita;
Ruszył lewą, niestety! czuje, że go duchy
Spowiły ciasno jako niemowlę w pieluchy;
Zląkł się jeszcze okropniej, wnet oko zawiera
Leży nie dysząc, stygnie, ledwie nie umiera.
Lecz Kropiciel zerwał się bronić się, po czasie!
Bo już był skrępowany we swym własnym pasie;
Przecież zwinął się i tak sprężyście podskoczył,
30 Że padł na piersi sennych, po głowach się toczył,
Miotał się jako szczupak, gdy się w piasku rzuca,
A ryczał jako niedźwiedź, bo miał silne płuca.
Ryczał: <<Zdrada!>> - Wnet cała zbudzona gromada
Chorem odpowiedziała: <<Zdrada! gwałtu! zdrada!>>
Krzyk dochodzi echami zwierciadlanej sali,
Kędy Hrabia, Gerwazy i dżokeje spali;
Przebudza się Gerwazy, darmo się wydziera,
Związany w kij do swego własnego rapiera:
Patrzy, widzi przy oknie ludzi uzbrojonych,
40 W czarnych krótkich kaszkietach, w mundurach zielonych,
Jeden z nich opasany szarfą, trzymał szpadę
I ostrzem jej kierował swych drabów gromadę
Szepcąc: <<Wiąż! wiąż!>> Dokoła leżą jak barany
Dżokeje w pętach, Hrabia siedzi nie związany,
Lecz bezbronny; przy nim dwaj z gołymi bagnety
Stoją drabi - poznał ich Gerwazy, niestet
następna strona
::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::
|