Faraon (Bolesław Prus) - Tom Drugi Rozdział XLI strona nr 1

Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków

Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line.
Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.


UWAGA: SUPER STRESZCZENIA

Szkolne lektury / Faraon - Bolesław Prus / Tom Drugi Rozdział XLI

::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::


Już i między ludem miasta Pi-Bast zaczęły rozchodzić się różne wieści o Libijczykach. Opowiadano, że rozpuszczeni przez kapłanów żołnierze barbarzyńscy wracając do swej ojczyzny z początku żebrali, potem kradli, a w końcu zaczęli rabować i palić wsie egipskie mordując przy tym mieszkańców.


    W ten sposób w ciągu kilku dni zostały napadnięte i zniszczone miasta: Chinensu, Pimat i Kasa na południe od jeziora Moeris. W ten sposób zginęła karawana kupców i pielgrzymów egipskich wracających z oazy Uit-Mehe. Cała zachodnia granica państwa była w niebezpieczeństwie, a nawet z Terenuthis zaczęli uciekać mieszkańcy. I w tamtej bowiem okolicy od strony morza ukazały się bandy libijskie, jakoby wysłane przez groźnego wodza Musawasę, który podobno w całej pustyni miał ogłosić świętą wojnę przeciw Egiptowi.


    Toteż jeżeli któregoś wieczoru zachodni pas nieba czerwienił się zbyt długo, na mieszkańców Pi-Bast padała trwoga. Ludzie gromadzili się po ulicach, niektórzy wchodzili na płaskie dachy lub wdrapywali się na drzewa i stamtąd ogłaszali, że - widzą pożar w Menuf albo w Sechen. Byli nawet i tacy, którzy pomimo zmroku dostrzegali uciekających mieszkańców albo libijskie bandy maszerujące w kierunku Pi-Bast długimi, czarnymi szeregami.


    Pomimo wzburzenia ludności rządcy nomesu zachowywali się obojętnie; władza bowiem centralna nie przysłała im żadnych rozkazów.


    Książę Ramzes wiedział o niepokoju tłumów i widział obojętność pi-basteńskich dygnitarzy. Wściekły gniew ogarniał go, że nie otrzymuje żadnych poleceń z Memfisu i że ani Mefres ani Mentezufis nie rozmawiają z nim o tych alarmach zagrażających państwu.


    Lecz ponieważ obaj kapłani nie zgłaszali się do niego, nawet jakby unikali rozmowy z nim, więc i namiestnik nie szukał ich ani robił żadnych przygotowań wojskowych.


    W końcu przestał odwiedzać stojące pod Pi-Bast pułki, a natomiast zgromadziwszy do pałacu całą szlachecką młodzież, bawił się i ucztował tłumiąc w sercu oburzenie na kapłanów i obawę o losy państwa.


- Zobaczysz!... - powiedział raz do Tutmozisa. - Święci prorocy wykierują nas tak, że Musawasa zabierze Dolny Egipt, a my będziemy musieli uciekać do Tebów, jeżeli nie do Sunnu, o ile znowu stamtąd nie wypędzą nas Etiopowie...


- Prawdę rzekłeś - odparł Tutmozis - że nasi władcy poczynają sobie, jakby byli zdrajcami.


    Pierwszego dnia miesiąca Hator (sierpień - wrzesień) odbywała się w pałacu następcy największa uczta. Zaczęto bawić się od drugiej po południu, a nim słońce zaszło, już wszyscy byli pijani. Doszło do tego, że mężczyźni i kobiety tarzali się po podłodze zlanej winem, zasypanej kwiatami i skorupami potłuczonych dzbanów.


    Książę był między nimi najprzytomniejszy. Jeszcze nie leżał, ale siedział na fotelu trzymając na kolanach dwie piękne tancerki, z których jedna poiła go winem, druga oblewała mu głowę silnymi wonnościami.


    W tej chwili wszedł na salę adiutant i przelazłszy przez kilku pijanych biesiadników zbliżył się do następcy.


- Dostojny panie - szepnął - święci Mefres i Mentezufis pragną natychmiast rozmówić się z wami...


    Następca odepchnął dziewczęta i zarumieniony, w poplamionym kaftanie, chwiejnym krokiem potoczył się do swego pokoju na górę.


    Na jego widok Mefres i Mentezufis spojrzeli po sobie.


- Czego chcecie, dostojnicy? - spytał książę upadając na krzesło.


- Nie wiem, czy wasza dostojność będziesz mógł wysłuchać nas... - odparł zakłopotany Mentezufis.


- A!... myślicie, żem się upił? - zawołał książę. - Nie lękajcie się... Dziś cały Egipt jest jak oszalały czy głupi, że jeszcze w pijakach najwięcej zostało rozsądku...


    Kapłani zachmurzyli się, lecz Mentezufis zaczął:


- Wasza dostojność wie, że pan nasz i najwyższa rada postanowili uwolnić dwadzieścia ty

następna strona



::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::




Centrum ogrodowe




Archiwum lektur szkolnych istnieje od sierpnia 2005, mapa serwisu Polityka prywatności
Autor skryptów: Przemysław Krajniak, Skrypty PHP