Faraon (Bolesław Prus) - Tom Drugi Rozdział XXXVIII strona nr 1

Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków

Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line.
Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.


UWAGA: SUPER STRESZCZENIA

Szkolne lektury / Faraon - Bolesław Prus / Tom Drugi Rozdział XXXVIII

::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::


Po wizycie u Sargona dwaj święci mężowie, Mefres i Mentezufis, okrywszy się starannie burnusami wracali zamyśleni do domu.


- Kto wie - rzekł Mentezufis - czy ten pijak Sargon nie ma słuszności co do naszego następcy?..


- W takim razie Istubar będzie miał lepszą słuszność - twardo odpowiedział Mefres.


- Jednak nie uprzedzajmy się. Trzeba pierwej wybadać księcia - odparł Mentezufis.


- Uczyń to, wasza cześć.


    Istotnie, nazajutrz obaj kapłani, z bardzo poważnymi minami, przyszli do następcy prosząc go o poufną rozmowę.


- Cóż się stało? - zapytał książę - czy znowu jego dostojność Sargon odbył jakie nocne poselstwo?


- Niestety, nie chodzi nam o Sargona - odparł arcykapłan. - Ale... między ludem krążą pogłoski, że ty, najdostojniejszy panie, utrzymujesz ścisłe stosunki z niewiernymi Fenicjanami...


    Po tych słowach książę zaczął już domyślać się celu wizyty proroków i krew w nim zakipiała. Lecz jednocześnie ocenił, że jest to początek gry między nim a stanem kapłańskim, i jak przystało na królewskiego syna, opanował się w jednej chwili. Jego twarz przybrała wyraz zaciekawionej naiwności.


- A Fenicjanie to niebezpieczni ludzie, urodzeni wrogowie państwa!... - dodał Mefres.


    Następca uśmiechnął się.


- Gdybyście wy, święci mężowie - odparł - pożyczali mi pieniędzy i mieli przy świątyniach ładne dziewczęta, z wami musiałbym się widywać częściej. A tak z biedy muszę przyjaźnić się z Fenicjanami!


- Mówią, że wasza dostojność odwiedzasz w nocy tę Fenicjankę...


- I muszę tak robić, dopóki dziewczyna nabrawszy rozumu nie przeprowadzi się do mego domu. Ale nie bójcie się, chodzę z mieczem i gdyby mi kto zastąpił drogę...


- Przez tę jednak Fenicjankę nabrałeś, wasza dostojność, wstrętu do pełnomocnika asyryjskiego króla.


- Wcale nie przez nią, tylko że Sargon śmierdzi łojem... Wreszcie do czego to prowadzi?... Wy, święci ojcowie, nie jesteście dozorcami moich kobiet; sądzę, że dostojny Sargon nie powierzył wam swoich, więc - czego chcecie?...


    Mefres tak zmięszał się, że aż na wygolonym czole zapłonął mu rumieniec.


- Rzekłeś, wasza dostojność, prawdę - odparł - że nie do nas należą wasze miłostki i sposoby, jakich do tego używacie. Ale... jest rzecz gorsza: lud dziwi się, że chytry Hiram tak łatwo pożyczył wam sto talentów, nawet bez zastawu...


    Księciu drgnęły usta, lecz znowu rzekł spokojnie:


- Nie moja wina, że Hiram więcej ufa memu słowu aniżeli egipscy bogacze! On wie, że raczej wyrzekłbym się mojej zbroi po dziadzie, niż nie zapłacił mu tego, com winien. A zdaje się, że i o procent musi być spokojny, gdyż wcale mi o nim nie wspominał.


    Nie myślę taić przed wami, święci mężowie, że Fenicjanie mają więcej zręczności od Egipcjan. Nasz bogacz, zanim by mi pożyczył sto talentów, robiłby surowe miny, nastękałby się, wytrzymał mnie z miesiąc, a w końcu wziąłby ogromny zastaw i jeszcze większy procent. Zaś Fenicjanie, którzy lepiej znają serca książąt, dają nam pieniądze nawet bez sędziego i świadków.


    Arcykapłan był tak zirytowany spokojnym szyderstwem Ramzesa, że umilkł i zaciął usta. Wyręczył go Mentezufis zapytawszy nagle:


- Co byś, wasza dostojność, rzekł, gdybyśmy zawarli z Asyrią traktat oddający jej północną Azję razem z Fenicją?...


    Mówiąc tak utkwił oczy w twarz następcy. Ale książę odparł całkiem spokojnie:


- Powiedziałbym, że tylko zdrajcy mogliby namówić faraona do podobnego traktatu.


    Obaj kapłani poruszyli się: Mefres podniósł ręce do góry, Mentezufis zacisnął pięści.


- A gdyby wymagało tego bezpieczeństwo państwa?... - nalegał Mentezufis.


- Czego wy ode mnie chcecie?... - wybuchnął książę. - Wtrącacie się do moich długów i kobiet, otaczacie mnie szpiegami, ośmielacie się robić mi wymówki, a teraz jeszcze

następna strona



::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::




Centrum ogrodowe




Archiwum lektur szkolnych istnieje od sierpnia 2005, mapa serwisu Polityka prywatności
Autor skryptów: Przemysław Krajniak, Skrypty PHP