Faraon (Bolesław Prus) - Tom Drugi Rozdział XXXVII strona nr 1
Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków
Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line. Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.
Szkolne lektury / Faraon - Bolesław Prus / Tom Drugi Rozdział XXXVII
::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::
Po przyjęciu u namiestnika Sargon zatrzymał się jeszcze w Pi-Bast czekając na listy faraona z Memfisu, a jednocześnie między oficerami i szlachtą zaczęły na nowo krążyć dziwaczne pogłoski.
Fenicjanie opowiadali, pod największym, rozumie się, sekretem, że kapłani, nie wiadomo z jakiego powodu, nie tylko darowali Asyrii zaległe daniny, nie tylko uwolnili ją raz na zawsze od ich płacenia, ale nadto, ażeby ułatwić Asyryjczykom jakąś wojnę północną, zawarli z nimi traktat pokojowy na długie lata.
- Faraon - mówili Fenicjanie - aż mocniej zachorował dowiedziawszy się o ustępstwach robionych barbarzyńcom. Książę Ramzes martwi się i chodzi smutny, lecz obaj muszą ulegać kapłanom, nie będąc pewni uczuć szlachty i wojska.
To najwięcej oburzało egipską arystokrację.
- Jak to - szeptali między sobą zadłużeni magnaci - więc dynastia już nam nie ufa?... Więc kapłani uwzięli się, ażeby zhańbić i zrujnować Egipt?... Bo przecie jasne jest, że jeżeli Asyria ma wojnę gdzieś na dalekiej północy, to właśnie teraz trzeba ją napaść i zdobytymi łupami podźwignąć zubożały skarb królewski i arystokrację...
Ten i ów z młodych panów ośmielał się zapytywać następcy: co myśli o asyryjskich barbarzyńcach? Książę milczał, ale błysk jego oczu i zacięte usta dostatecznie wyrażały uczucia.
- Oczywiście - szeptali panowie w dalszym ciągu - że dynastia jest opętana przez kapłanów, nie ufa szlachcie, Egiptowi zaś grożą wielkie nieszczęścia... Ciche gniewy prędko zamieniły się w ciche narady mające nawet pozór spisku. Ale choć bardzo wiele osób brało w tym udział, pewny siebie czy zaślepiony stan kapłański nic o nich nie wiedział, a Sargon, choć przeczuwał nienawiść, nie przywiązywał do niej wagi.
Poznał on, że książę Ramzes jest mu niechętny, ale przypisywał to wypadkowi w cyrku, a więcej - zazdrości o Kamę. Ufny jednak w swoją poselską nietykalność, pił, ucztował i prawie co wieczór wymykał się do fenickiej kapłanki, która coraz łaskawiej przyjmowała jego zaloty i dary.
Taki był nastrój kół najwyższych, gdy pewnej nocy wpadł do mieszkania Ramzesa święty Mentezufs i oświadczył, że natychmiast musi zobaczyć się z księciem.
Dworzanie odpowiedzieli, że u księcia znajduje się jedna z jego kobiet, że więc nie śmią niepokoić swego pana. Lecz gdy Mentezufis coraz natarczywiej nalegał, wywołali następcę.
Książę po chwili ukazał się, nawet nierozgniewany.
- Cóż to - zapytał kapłana - czy mamy wojnę, że wasza cześć trudzisz się do mnie o tak późnej porze?
Mentezufs pilnie przypatrzył się Ramzesowi i głęboko odetchnął.
- Książę nie wychodziłeś cały wieczór? - zapytał.
- Ani na krok.
- Więc mogę dać na to kapłańskie przyrzeczenie?
Następca zdziwił się.
- Zdaje mi się - odparł dumnie - że twoje słowo już nie jest potrzebne, gdy ja dałem moje. Cóż to znaczy?...
Wyszli do osobnego pokoju.
- Czy wiesz, panie - mówił wzburzony kapłan - co zdarzyło się może przed godziną? Jego dostojność Sargona jacyś młodzieńcy napadli i obili kijami...
- Jacy?... gdzie?...
- Pod willą fenickiej kapłanki, nazwiskiem Kamy - ciągnął Mentezufis pilnie śledząc fizjognomię następcy.
- Odważne chłopaki! - odparł książę wzruszając ramionami. Napadać takiego siłacza!... Przypuszczam, że musiała tam pęknąć niejedna kość.
- Ale napadać posła... Uważ, dostojny panie, posła, którego osłania majestat Asyrii i Egiptu... - mówił kapłan.
- Ho! ho!... roześmiał się książę. - Więc król Assar wysyła swoich posłów nawet do fenickich tancerek?...
Mentezufis stropił się. Nagle uderzył się w czoło i zawołał również ze śmiechem:
- Patrz, książę, jaki ze mnie prostak, nieoswojony z politycznymi ceremoniami. Wszakże ja zapomniałem, że Sargon włóczący się po nocach oko
następna strona
::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::
|