Faraon (Bolesław Prus) - Tom Pierwszy Rozdział XXXIV strona nr 1
Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków
Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line. Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.
Szkolne lektury / Faraon - Bolesław Prus / Tom Pierwszy Rozdział XXXIV
::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::
W parę dni książę wysłał swojego ulubieńca z wezwaniem do Kamy. Przybyła natychmiast w szczelnie zasłoniętej lektyce.
Ramzes przyjął ją w osobnym pokoju.
- Byłem - rzekł -jednego wieczora pod twoim domem.
- O Astoreth!... - zawołała kapłanka. - Czemuż zawdzięczam najwyższą łaskę?... I co przeszkodziło ci, dostojny panie, że nie raczyłeś zawołać twojej niewolnicy?...
- Stały tam jakieś bydlęta. Podobno Asyryjczykowie. Więc wasza dostojność trudziłeś się wieczorem?... Nigdy nie śmiałabym przypuścić, że nasz władca znajduje się o kilka kroków ode mnie pod gołym niebem.
Książę zarumienił się. Jakżeby była zdziwiona dowiedziawszy się, że książę z dziesięć wieczorów przepędził pod jej oknami! A może ona i wiedziała o tym, gdyby sądzić z jej półuśmiechniętych ust i obłudnie spuszczonych oczu.
- Więc teraz, Kamo - mówił książę - przyjmujesz u siebie Asyryjczyków?
- To wielki magnat!... - zawołała Kama. - To powinowaty króla, Sargon, który pięć talentów ofiarował naszej bogini...
- A ty mu wywzajemnisz się, Kamo - szydził następca.
- I ponieważ jest tak hojnym magnatem, bogowie feniccy nie ukarzą cię śmiercią...
- Co mówisz, panie?... - odparła składając ręce. - Czyli nie wiesz, że Azjata; choćby mnie znalazł w pustyni, nie podniesie na mnie ręki, gdybym nawet oddała mu się sama. Oni lękają się bogów...
- Po cóż więc przychodzi do ciebie ten śmierdzący... nie - ten pobożny Azjata?
- Chce mnie namówić, ażebym wyjechała do świątyni Astoreth babilońskiej.
- I pojedziesz?...
- Pojadę... jeżeli ty, panie, każesz... - odpowiedziała Kama zasłaniając twarz welonem.
Książę milcząc ujął ją za rękę. Usta mu drżały.
- Nie dotykaj mnie, panie - szeptała wzruszona. - Jesteś władcą i oporą moją i wszystkich Fenicjan w tym kraju, ale... bądź miłosierny...
Namiestnik puścił ją i zaczął chodzić po pokoju.
- Gorący dzień, prawda?.. - rzekł. - Podobno są kraje, gdzie w miesiącu Mechir spada z nieba na ziemię biały puch, który na ogniu zmienia się w wodę i robi zimno. O Kamo, poproś twoich bogów, ażeby zesłali mi trochę tego pierza!... Choć, co ja mówię?... Gdyby pokryli nim cały Egipt, wszystek ten puch zamieniłby się na wodę, ale nie ostudziłby mego serca.
- Bo jesteś jak boski Amon, jesteś słońce ukryte w ludzkiej postaci - odparła Kama. - Ciemność pierzcha stamtąd, gdzie zwrócisz twoje oblicze, a pod blaskiem twoich spojrzeń rosną kwiaty...
Książę znowu zbliżył się do niej.
- Ale bądź miłosierny - szepnęła. - Przecież ty dobry bóg, więc nie możesz zrobić krzywdy twojej kapłance...
Książę znowu odsunął się i otrząsnął, jakby pragnąc zrzucić z siebie ciężar. Kama patrzyła na niego spod opuszczonej powieki i uśmiechnęła się nieznacznie.
Gdy milczenie trwało zbyt długo, spytała:
- Kazałeś mnie wezwać, władco. Oto jestem i czekam, abyś mi objawił wolę twoją.
- Aha!... - ocknął się książę. - Powiedz no mi, kapłanko... Aha!... Kto to był ten, tak podobny do mnie, którego widziałem w waszej świątyni wówczas?...
Kama położyła palec na ustach.
- Święta tajemnica... - szepnęła.
- Jedno jest tajemnicą, drugiego nie wolno - odparł Ramzes. Niechże przynajmniej dowiem się, kto on taki: człowiek czy duch?...
- Duch.
- A jednak ten duch wyśpiewywał pod twoimi oknami?...
Kama uśmiechnęła się.
- Nie chcę gwałcić tajemnic waszej świątyni... - ciągnął książę.
- Przyrzekłeś to, panie, Hiramowi - wtrąciła kapłanka.
- Dobrze... dobrze!... - przerwał rozdrażniony namiestnik. - Dlatego ani z Hiramem, ani z kim innym nie będę rozmawiał o tym cudzie, tylko z tobą... Otóż, Kamo, powiedz duchowi czy człowiekowi, który jest tak do mnie podobny, ażeby jak najprędzej wyjeżdżał z Egiptu i nikomu
następna strona
::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::
|